Informacja o tym, że Roman Pawluczenko (nie mylić z jakimś nieznanym gościem o nazwisku Pawliuczenko) odszedł z Tottenhamu dotarła do mnie, gdy radośnie zjeżdżałem sobie na nartach w Szklarskiej Porębie.
Mogłem się spodziewać, że Harry Redknapp tylko czeka na okazję, aż nie będę miał dostępu do Internetu, żeby sprzedać Rosjanina, nie narażając się na złowieszczą krytykę z mojej strony.
Z jednej strony żal mi straty jednego z moich ulubieńców w drużynie z White Hart Lane, z drugiej - poczułem ulgę. Wreszcie nie będę musiał odbierać telefonów w środku nocy od Romka, który z płaczem wyżalał mi się przez słuchawkę, że nikt go nie chce wystawiać od pierwszej minuty, że angielska gramatyka jest ciężka do zrozumienia, że w Londynie nie można się nigdzie napić porządnie wódki, że użytkownicy na spursmanii strasznie go szkalują w komentarzach, a on przecież stara się z całych sił, że zaczęły się problemy w reprezentacji, bo selekcjoner dowiedział się o jego podstawowej funkcji w Tottenhamie, czyli grzaniu ławy, a przecież Euro tuż tuż…
Jestem przekonany, że lepiej nam będzie bez Romka w drużynie, a i on sam na nowo odnajdzie się w swojej ojczyźnie. Tam ma przecież status gwiazdy, u nas - od przyjścia Harry’ego, czyli praktycznie od początku swojej kariery na White Hart Lane - jest tylko rezerwowym. Jego występy od pierwszej do ostatniej minuty zwykle sprowadzały się do grania u boku takich tuzów jak Thomas Carroll, czy Jake Livermore w meczach o nic. A przecież on też by chciał dostać dośrodkowanie od Garetha, czy prostopadłą piłkę od Modricia, gdzie trzeba tylko przyłożyć nogę.
Rozumiałem tę frustrację narastającą u Romka bardzo dobrze. W końcu - jakby nie patrzeć napastników rozlicza się głównie z bramek, a tu Pawluczenko pomimo braku wsparcia ze strony trenera, kiepskiej znajomości języka, czy sporadycznego grania obok naszych najlepszych zawodników - strzelał bardzo często.
Mówi się, że statystyki nie kłamią. No to zobaczmy jak to wygląda. Już na wstępie szokujący może się okazać fakt, że Roman nawet w obecnym sezonie jest skuteczniejszy (789 minut na boisku - 4 bramki, czyli średnio gol co 197 minut gry) od tak chwalonego Emmanuela Adebayora (1935 minut - 9 goli, średnia - co 215 minut bramka). Z kolei w zeszłym sezonie Rosjanin w lidze miał lepszy stosunek bramek na minutę (gol co 156 minut) niż jeden z naszych najlepszych piłkarzy - Rafael Van der Vaart (gol co 172 minuty).
Generalnie w ciągu trzech i pół sezonu Pawluczenko w barwach Spurs rozegrał na boisku 6431 minut, zdobył 42 gole, co daje nam kapitalną średnią - jednej bramki na 153 minuty gry.
Jak wspomniałem sezon 2011/12 to 789 min. - 4 gole (średnio gol co 197 min.). 2010/11 - 2221 minut - 14 goli (158); 2009/10 - 1241 minut - 10 goli (124) i wreszcie 2008/09 - 2180 min. - 14 goli (155).
Dla porównania z napastników tylko Jermain Defoe ma lepszą statystykę, ale tylko (znów szok!) w tym sezonie. Nawet gdy Anglik trzaskał bramkę za bramkę w sezonie 2009/10, gdy zaliczył 24 trafienia miał gorszą skuteczność (!). Defoe w sezonie 2011/12 - 1613 min. - 12 goli (134); 2010/11 - 2016 min. - 9 goli (224); 2009/10 - 3189 min. - 24 gole (132); 2008/09 - 700 min. - 4 gole (175).
Zerknijmy na innych rywali Rosjanina w ataku „Kogutów” - Robbie Keane w sezonie 2010/11 - 925 min. - 3 bramki (308); 2009/10 - 1451 min. - 9 goli (161) i 2008/09 - 1256 min. - 5 goli (251).
Peter Crouch w sezonie 2010/11 - 2673 min. - 11 goli (243) i 2009/10 - 2986 min. - 13 goli (229).
Nie twierdzę, że Romek był naszym najlepszym napastnikiem. Nie twierdzę też jednak, że był najgorszym, mimo iż sam nie raz wyrywałem włosy, gdy fatalnie przyjmował piłkę, czy strzelał gdzieś w 12. rząd trybuny, szukając zapewne twarzy Daniela Levy’ego. Był to jednak z pewnością napastnik nadwyraz skuteczny, jak na warunki w jakich przychodziło mu grać, jak na miejsce w drużynie, jakie dostał w sumie z automatu - jako jedyny piłkarz w ataku, który nie został kupiony przy akceptacji Harry’ego Redknappa.
Mam poczucie, że mogliśmy z tego zawodnika wycisnąć znacznie więcej, że przy odrobinie wsparcia ze strony sztabu szkoleniowego i nauczycieli z British Council mógłby na dłużej zadomowić się w pierwszej "jedenastce" Tottenhamu.
Oczywiście w obecnej sytuacji i dla Pawluczenki i dla Tottenhamu - transfer do Lokomotivu Moskwa wydaje się najlepszym rozwiązaniem. 30-letni już Rosjanin wiedział o tym bardzo dobrze. Nigdy nie dowiemy się, czy sprzeczka Romka z Kevinem Bondem rzeczywiście miała miejsce (są różne relacje na ten temat). Ale nawet jeśli - to jestem w stanie zrozumieć, iż pod koniec okna transferowego puściły mu nerwy. Gdyby nie odszedł teraz - mógłby zapomnieć o mistrzostwach Europy. Znając relacje na linii Harry - Roman i przygody z poprzednich okienek transferowych - zapewne nasz szkoleniowiec chciał utrzymać na wszelki wypadek Pawluczenkę w składzie, jednocześnie nie dając mu zapewnienia, iż ten będzie grał. W takiej sytuacji ciężko zachować zimną głowę.
Jakby nie było - wspólna przygoda Spurs z Romkiem dobiegła końca. Wraz z tym transferem na spursmanii zapewne zrobi się trochę nudniej. Jeden hot topic zniknie z forum. Ale spokojnie - pewnie niedługo znajdziemy nowy :)
Tymczasem Romek w Moskwie znów wstrzeli się w bramkę rywali, bez presji, jaka ciążyła na nim w Londynie. I znów będzie czarował w reprezentacji na Euro 2012, czego mu serdecznie życzę.
Na zakończenie wydaje mi się, że piłkarzowi, który zdobył dla naszej ukochanej drużyny 42 gole - warto podziękować i pożegnać się z klasą.
Wszystkie statystyki za transfermarkt.co.uk
39 komentarzy ODŚWIEŻ